Connect with us

Survival z końmi – rajdy konne

Młodzieżowy rajd konny

Poradnictwo

Survival z końmi – rajdy konne

To nie jest podręcznik podpowiadający, jak poruszać się z końmi w terenie, bo jest tu na to za mało miejsca. Pragnę natomiast zwrócić uwagę na błędy najczęściej popełniane przez uczestników rajdów.

Tekst: Włodzimierz Kario
Zdjęcia: Agnieszka Piotrowska, Anna Deszczyńska

Konno jeżdżę od pół wieku, a rajdy były dla mnie zawsze wielką przygodą. Byłem pierwszym, który znakował szlaki konne w Polsce. Dzięki fundacji FAPA stworzyliśmy program, w którym dzieliliśmy się doświadczeniami w turystyce konnej z Francuzami. To właśnie od Francuzów zaczerpnęliśmy wzory do znakowania szlaków konnych. Później uczestniczyłem także w tworzeniu stopni Górskiej Turystyki Konnej PTTK. Jako formę sprawdzania koni do turystyki wymyśliłem ścieżkę huculską, która później, po modyfikacjach, stała się oficjalną próbą dzielności dla koni huculskich w PZHK i próbą dzielności w PTTK. Miałem też niewątpliwą przyjemność szkolić Gruzinów w ramach pomocowych programów europejskich służących poprawie standardów turystyki konnej w Gruzji. Od kilkunastu lat wspólnie z żoną prowadzimy młodzieżowe obozy konne, podczas których dużą uwagę poświęcamy wędrówkom z końmi i umiejętności biwakowania, organizacji popasu czy postoju z końmi. Mieszkamy w takim miejscu, gdzie aż się prosi wyruszyć w teren. Dlatego pragnę podzielić się z czytelnikami swoimi doświadczeniami. A tych, którzy chcą doskonalić się w tej dziedzinie, odsyłam na strony internetowe Turystyki Konnej PTTK, do literatury fachowej (np. „Górska turystyka konna” Marka Krzemienia) lub zachęcam do praktycznego odwiedzenia jednego z wielu ośrodków zajmujących się turystyką konną – a więc do wyruszenia na rajd.

Bezpieczeństwo

Myśląc o wędrówkach z końmi czy rajdach, zawsze na pierwszym miejscu powinniśmy stawiać bezpieczeństwo. Niestety, musimy się zawsze dostosować do najsłabszych uczestników wyprawy. To oni powinni jechać na początku grupy i mieć najspokojniejsze i najbezpieczniejsze konie. Wybierając się do innych stajni czy klubów, dobrze mieć je wcześniej sprawdzone. Na rajdzie, zwłaszcza za granicą, w krajach bardziej egzotycznych, udzielenie jakiejkolwiek pomocy jest zdecydowanie trudniejsze – często w górach nie ma takich służb, jakie są u nas, a pomoc medyczna jest na wyraźnie niższym poziomie. Tak więc bez szaleństw, róbmy to z głową. Gdziekolwiek się wybieramy, zawsze dobrze mieć odpowiednie ubezpieczenia. W dobie internetu łatwo sprawdzić, które ośrodki są dobre, i choć czasami droższe, to jednak godne polecenia. Przygodę z końmi lepiej jednak zaczynajmy w kraju, a dopiero później jedźmy za granicę. Będzie łatwiej i bezpieczniej.

Rzędy rajdowe

Jakie siodło? To częste pytanie. Moja odpowiedź: wygodne dla jeźdźca, bezpieczne i takie, które nie rani konia (nie obciera, nie odgniata). Sportowe siodła, zwłaszcza skokowe, nie są najlepsze nawet na parogodzinną przejażdżkę. A na parę dni jazdy – zdecydowanie odradzam. Podkurczone w krótkich strzemionach nogi cierpną, mała powierzchnia przylegania siodła mocno obciąża grzbiet konia i jest ono dla niego niewygodne, zwłaszcza pod cięższym jeźdźcem. Niewielka jest też możliwość troczenia bagażu.

Jakie więc siodło? Każde, które było projektowane z myślą o długiej jeździe czy pracy w siodle. Czyli wszystkie kulbaki wojskowe, które są wprawdzie ciężkie, lecz bardzo dużo wytrzymują i są łatwe do naprawienia. Sprawdzają się także siodła westernowe, zarówno amerykańskie, jak i australijskie. W Polsce mamy producentów bardzo dobrych, nowoczesnych siodeł rajdowych – tzw. półkulbak. Takie siodła widoczne są na zdjęciach, część z nich jest stroczona do rajdu. Troczenie to też duża umiejętność. Ważne, aby bagaż równo obciążał konia po obu stronach, inaczej będzie się nam przesuwał w trakcie jazdy lub przekrzywiał siodło.

Stroczona kulbaka oficerska wz. 1925 z widocznym uwiązem, który zawsze powinien być pod ręką
Stroczona kulbaka oficerska wz. 1925 z widocznym uwiązem, który zawsze powinien być pod ręką

Najlepsze ogłowie to także ogłowie rajdowe. Doskonale sprawdzają się polskie ogłowia kawaleryjskie oraz specjalne tzw. kantaroogłowia, w których paski policzkowe wraz z wędzidłem można odpiąć od kantara.

Przykład troczenia półkulbaki rajdowej. Warto zwrócić uwagę na sposób wiązania konia i zabezpieczenia wodzy przed zerwaniem. Tak postępujemy przy krótkich postojach, przy dłuższych zdejmujemy siodła i ogłowia
Przykład troczenia półkulbaki rajdowej. Warto zwrócić uwagę na sposób wiązania konia i zabezpieczenia wodzy przed zerwaniem. Tak postępujemy przy krótkich postojach, przy dłuższych zdejmujemy siodła i ogłowia

Koń do turystyki

Większość koni z miejskich klubów, gdzie jeździ się na nich wyłącznie na placu i w hali, nie nadaje się na rajdy. Wymagają sporego przygotowania i nauczenia wielu nowych rzeczy. Konie, które chodzą w teren, występują w pokazach konnych, kawaleryjskich (musztra, władanie białą bronią), czy łuczniczych, które na dodatek obeznane są z jeźdźcami w kostiumach, mundurach, sakwami przy siodłach i oswojone z różnymi nieprzewidzianymi hałasami i sytuacjami, są zdecydowanie lepsze.

Koń rajdowy to koń spokojny, łagodny, niepłochliwy, obeznany z grupą koni i nieprzejawiający agresji wobec innych wierzchowców. Najlepsze do rajdów są konie nieduże. Jeśli mamy na swojego rumaka wsiadać kilka, a czasami kilkanaście razy dziennie i wędrować po lasach, to polecam konie do maksymalnie 160 cm w kłębie. Na tych większych też jeździłem, lecz sprawiają one więcej problemów i są bardziej podatne na kontuzje. Duże konie szybciej tracą kondycję, wymagają lepszej karmy i większej ilości paszy treściwej. Wejście na dużego konia, który na grzbiecie ma stroczone siodło z naszymi bagażami (przez co staje się jeszcze wyższy), i zejście z niego, także stanowi większy problem.

Przygotowanie jeźdźca

Chodzi tu nie tylko o umiejętności jeździeckie. W swojej praktyce widziałem osoby, które wybierały się na rajdy do Gruzji, a w ogóle wcześniej nie jeździły konno. Nie dość, że robiły sobie dużą krzywdę i stwarzały wręcz zagrożenie życia i zdrowia, to były utrapieniem dla całej grupy. Miejmy trochę wyobraźni i krytycznej samooceny. Godzinna jazda na placu raz w tygodniu to nie rajd, na którym siedzi się w siodle średnio 6 godzin dziennie. Trzeba więc już trochę jeździć konno we wszystkich chodach i mieć ogólną sprawność fizyczną. Czasami dla uczestników zdecydowanie większym problemem jest wytrzymanie trudów rajdu pod względem psychicznym niż fizycznym, zwłaszcza w sytuacjach, gdy „tylko spokój może nas uratować”.

Ubiór

Odzież to bardzo ważna sprawa. W sklepach sportowych można kupić wiele akcesoriów do turystyki – od bielizny termoaktywnej, poprzez różnego rodzaju podgrzewacze, po rękawiczki (przydają się nawet latem), i to najlepiej kilka par. O płaszczach przeciwdeszczowych i, co ważne, także przeciwwiatrowych już trochę pisałem. Nieoceniony jest długi płaszcz chroniący nogi. Płaszczem przeciwdeszczowym nie jest najlepsza nawet kurtka, z której woda spływa na uda i siodło, i po 5 minutach deszczu nie powiem co mamy mokre. Płaszcze do jazdy konnej są drogie, więc w ostateczności możemy ratować się tanim płaszczem ortalionowym (można go zabrać ze sobą w okresie letnim). Część koni się płoszy od szelestu ortalionu, lecz prawdziwe konie rajdowe nie zwracają na to uwagi.

Dobrze sprawdzają się pałatki wojskowe. Pałatka nie tylko może nas osłonić w trakcie podróży, ale także jest przydatna na postoju. Można się na niej położyć, a z dwóch zbudować namiot, niezbyt ciepły, lecz w przypadku załamania się pogody – bardzo przydatny. W sakwach przy siodle zawsze powinniśmy mieć drugi komplet odzieży, zabezpieczony przed wilgocią w worku foliowym. Na rajd ubieramy się „na cebulkę”, pamiętając o odpowiednich butach i rękawiczkach (zwłaszcza ciepłych wiosną i jesienią).

Topografia i terenoznawstwo

Kiedy jedziemy z przewodnikiem, niby nie ma problemu, ale ja wolę wiedzieć, gdzie jestem i jak w razie czego wrócić „do cywilizacji”. Do tego na pewno potrzebna nam jest umiejętność czytania mapy i przeniesienie tego w teren. Kto nie próbował, niech się uczy.

Zgodnie z nowymi trendami, w telefonie możemy mieć i mapę, i kompas, i GPS, ale… nie zawsze mamy zasięg sieci. Przyda się też power bank z możliwością doładowania słonecznego. Z mojego doświadczenia wynika, że telefon lepiej zostawić na rozmowy i sytuacje awaryjne. Bywałem już w takich, gdy telefon był bardzo potrzebny, a jechał – jak to się mówi – „na oparach”. Oprócz nowoczesnej techniki polecam więc tradycyjne mapy i kompas. Dużo miejsca nie zajmują, a są niezawodne. GPS też nie wszędzie działa, zwłaszcza w wyższych górach.

Bagaż

Różne są rajdy. W przypadku tych najbardziej ekstremalnych, cały bagaż i sprzęt noclegowy ładujemy na konie. Wtedy musimy maksymalnie ograniczyć wielkość bagażu. Jednak zawsze powinniśmy mieć ze sobą co najmniej dwa komplety odzieży – drugi, aby móc przebrać się w przypadku zmoknięcia. Jadąc w góry, pamiętajmy o ciepłym ubraniu – opady śniegu czy gradu zdarzają się nawet latem, w piękne słoneczne dni i przychodzą bardzo szybko.

Pakując bagaż, nie zapominajmy o latarce, najlepiej tzw. czołówce, która zawsze się przyda. Wędrując nocą, powinniśmy mieć kamizelki odblaskowe, odblaski na koniu i oświetlenie: światło białe skierowane do przodu i czerwone do tyłu. Niezbędny jest nóż i apteczka podręczna. Staram się też mieć ze sobą zapalniczkę lub zapałki, ale dobrze zabezpieczone przed wilgocią.

Higiena i czystość – ważna sprawa

Przytoczę opowieść z wojny polsko-bolszewickiej, w której brał udział mój dziadek. Po całodniowych manewrach konnych szwadron na wieczornym apelu dostawał komendę: „W tył zwrot, spodnie zdjąć!” – po czym szedł wachmistrz z pomocnikiem, który na kiju miał gałgan, a w wiadrze… gencjanę. Po tym zabiegu cały szwadron miał kolorowe siedzenia, ale następnego dnia znów siedział w siodle. Z dalszych opowieści wiem, że mała krostka na nodze czy pośladku, po całodziennej jeździe mogła się przeobrazić w dużą ranę i ułan był niezdatny do służby. Większość strat ponoszonych w pułkach podczas tej wojny nie była wynikiem udziału w walkach, tylko kontuzji odniesionych przez ułanów i konie w czasie przemarszów. Zwracajmy więc uwagę na czystość koni – zwłaszcza na grzbiecie, gdzie leży siodło, i pod popręgiem.

Czystość naszych miejsc intymnych też jest bardzo ważna. Zwłaszcza, że na rajdzie często nie ma dobrych warunków do utrzymania higieny. Trzeba także zwracać uwagę na czystość i stan sprzętu jeździeckiego. Zmoknięte siodła suszymy nie na słońcu ani na piecu, ale w przewiewnych, zacienionych miejscach. Jako podkład pod siodło na wielodniowy rajd najlepszy jest wojskowy koc wełniany, który, odpowiednio składany, możemy tak użytkować, że przez 8 dni codziennie czysta część koca styka się z grzbietem naszego rumaka. Na koc dobrze jest położyć ułański czaprak, do którego można troczyć prawie w nieskończoność (o ile się umie!).


Wszystkim chętnym polecam rajdy w moim ośrodku, a dla początkujących w tej dziedzinie jeździectwa organizujemy w lipcu, sierpniu i wrześniu obozy z nauką turystyki konnej.

A zatem – na koń i w góry!

Więcej w Poradnictwo

  • Poradnictwo

    Sprzedaż koni online

    By

    Z powodu obostrzeń wprowadzonych w związku z panującą epidemią COVID-19, wiele wydarzeń jeździeckich oraz aukcji-sprzedaży koni...

  • Poradnictwo

    Fotografia koni, cz. 2

    By

    Kontynuujemy temat fotografii, tym razem jednak skupimy się bardziej na tym, jaki sprzęt wybrać oraz na...

  • Poradnictwo

    Fotografia koni, cz. 1

    By

    Przyszło mi zmierzyć się z tematem niezwykle trudnym. Trudnym nie tylko ze względu na przykładowy charakter...

W ostatnim numerze

HiJ nr 80 - okładka

Hodowca i Jeździec Rok XXII Nr 1 (80) Zima 2024

Wydawca

Polski Związek Hodowców Koni

Reklama

Tofi Horses
Pets Diag
Tofi Horses
eHorses
Purina
Equishop
Energys
De Heus Polska
Equishop
Cavalor
Smarthorse

Artykuł sponsorowany

RSS Aktualności ze strony PZHK

RSS Aktualności ze strony Teraz Polskie Konie

Ostatnie wpisy

Na górę